wtorek, 29 stycznia 2008

Kiedyś, kiedy nic jeszcze nie było tak realne, jak dzisiaj, miałam wielki plan- napisać pamiętnik od pierwszego dnia, kiedy dowiem się, że jestem w ciąży do narodzin dziecka. Bez zbytniego sentymentalizmu- prawdziwy zapis zachodzących zmian we mnie i wokoło mnie. Plan był na tyle perspektywiczny, że "dzieło" to miałam zamiar przekazać kiedyś swemu dziecku, by wraz ze mną przebyło tę niezwykłą wędrówkę w przeszłość. Nic to co prawda oryginalnego, wszak Manuela Gretkowska swą "Polką" przetarła już i ten szlak, ale zapis osobistego wchodzenia w macierzyństwo jest dla każdej kobiety tak unikalny, że warto zachować te wspomnienia na dłużej.
.
No i właśnie dochodzimy do sedna sprawy, bo wszystko zdaje się dziać obok mnie, za mną i przede mną, ale jakoś nie czuję tej zmiany w sobie. I nie chodzi tu o fizyczność, która dzięki bogu jeszcze się nie objawia, ale o "psychiczność", która nie chce się uspokoić, przyjąć do wiadomości i boryka się z zaakceptowaniem mnie, jako już zupełnie innej osoby. Podrzucane przez koleżanki książki o macierzyństwie otwieram z przestrachem, a po kilku stronach zamykam z jeszcze większym przerażeniem. Tego nie wolno, tamtego się nie zaleca, zjadać tyle mięsa, a tyle sera. I buntuję się przeciw swojej małej wolności, kiedy powtarza się, że teraz nie mogę już mysleć tylko o sobie. Jak to zmienić? O sobie myślałam przez 28 lat mego życia. Zdrowy egoizm, który kultywuję dla własnego dobra i spokoju, muszę poszerzyć teraz na kogoś, kto żyje już w macicy, ale nie urodził się jeszcze w mojej głowie. Stan do zaakceptowania zupełnie niemożliwy. Bo kiedy zaczyna się macierzyństwo? Dziś wydaje mi się, że nie sprostam żadnemu jego wymogowi.
.
.
8 tydzień ciąży. Zarodek ma długość ok. 15 mm i przy badaniu ultrasonograficznym (USG) można zaobserwować jego bijące serce. Już na tym etapie rozwoju dziecka zaobserwowano jego spontaniczne ruchy, które za kilka lub kilkanaście tygodni poczujesz również i Ty. Powstają zawiązki zębów, barwnik w zawiązku oka oraz zawiązki palców dłoni i stóp. Wątroba wytwarza komórki krwionośne.

czwartek, 24 stycznia 2008

Alberto Moravia "Pogarda"

Zaintrygowana fragmentem powieści "Pogarda" zamieszczonym na blogu "Czytane nocą..." postanowiłam sięgnąć po tę książkę, tym bardziej, że odnalazłam ją w podarowanym mi przez koleżankę zbiorze e-booków. Płytka dvd zawierająca 10 tys. najróżniejszych pozycji, posegregowanych alfabetycznie wg nazwisk autorów, jest prawdziwą gratką dla każdego czytelnika. Nie zawiodłam się szukając wśród tysięcy tytułów także prozy Alberta Moravii, skąd inąd do tej pory całkowicie dla mnie nieznanego. Oczywiście można uznać to za przejaw literackiej ignorancji, ale ja wolę na to spojrzeć jako na szczęśliwe odkrycie terra incognita.

Jak zwykle, zanim zabrałam się do czytania,zapoznałam się z biografią autora. Ot, takie małe zboczenie, ale kontekst życia autora wydaje mi się zawsze niezbędny do zrozumienia jego twórczości. Alberto Moravia okazał się być jednym z najbardziej cenionych włoskich pisarzy XX wieku. Co więcej, na podstawie jego książek nakręcono kilka filmów, z których jeden miałam okazję obejrzeć całkiem zresztą niedawno. Notabene zekranizowano także powieść "Pogarda", nie omieszkam więc obejrzeć, tym bardziej, że film wyreżyserował Jean- Luc Godard.

"Pogardę" pochłonęłam w jeden wieczór, choć ekran laptopa za nic nie zdołał imitować ani faktury, ani szelestu papierowych kartek, a więc tej części magicznej i wręcz rytualnej, nieodzownej zdawać by się mogło. Nie mniej jednak to był miły wieczór, bo Moravia, choć pisał o kończącej się miłości i rozterkach artystycznych młodego pisarza, poprowadził monolog bohatera w niezwykle wciągający sposób. Obrazy zdawały się przesuwać przed moimi oczami, a w głowie słyszałam myśli powieściowego nieszczęśnika- pourywane, rozgorączkowane,
zmieniające tory, popadające w skrajności i wątpliwości.

Polski wydawca książki- wydawnictwo "Czytelnik"- zakwalifikowało powieść do kategorii prozy "psychologiczno- obyczajowej" i chyba należałoby się z tym zgodzić, bo przecież każda chwila teraźniejszości posiada aspekt psychologiczny, nawet jeśli przejawia się biernym wlepianiem oczu w telewizor. Wszak podświadomość, choć zagłuszana cudzymi dialogami, wciąż się burzy, kotłuje, próbując przebić się przez opary marazmu w jakie czasem popada świadomość. W każdym bądź razie polecam "Pogardę", bo choć smutna, jest chyba bardziej życiowa niż każda pierwsza z brzegu telewizyjna papka.

piątek, 11 stycznia 2008

Zalęgło się, wlęgło, wszczepiło.
Teraz rozedrgane, pulsujące rozpycha się na ten świat.
Buduje się, układa jak puzzle, nabiera kształtów.
A jeszcze wczoraj spało bezpiecznie w mojej nieświadomości,
pozostawione na "kiedyś", "nie teraz", "czy w ogóle".
Jak zdołało się zmieścić w marginesie błędu, w tym ułamku procenta niemożliwego?
A teraz drży tym zalążkiem serca, jakby z lęku: Czy przetrwam?
A co ze mną?- pytam jak zwykle egoistycznie.
Zostały plany nie-do-zrealizowania, terminy do-zawalenia.
Muszę się zgodzić na wszelkie konsekwencje, oswoić z myślami i lękiem przed nieznanym.
I tak od patosu po banał wpisuję się w historię nowego człowieka.
.
.
W szóstym tygodniu dziecko osiąga 4 milimetry "wzrostu" Coraz wyraźniej wyodrębnić można jego głowę i tułów. Pojawiają się zawiązki rąk, nóg a także oczu, uszu, nosa, oraz organów wewnętrznych. Pojawia się również otwór ustny, oraz zawiązki mózgu i rdzenia kręgowego.

wtorek, 8 stycznia 2008



Właśnie zakończyłam lekturę kolejnego szpiegowskiego thrillera autorstwa Daniela Silvy. Po "The Confessor" i "The Messenger", stwierdzić muszę, że powieść "The Secret Servant"również nie była rozczarowaniem- oczywiście, jeśli gustuje się w tego typu gatunku literackim. Wartka akcja, wyraziści bohaterowie, współczesny świat pełen zagrożeń, intryg i wielkich pieniędzy- prawdziwa gratka dla fanów prozy szpiegowskiej.
.
Głównym bohaterem, podobnie jak w dwóch wcześniej przeczytanych przeze mnie książkach, jest izraelski agent Gabriel Allon, zwerbowany do pracy w wywiadzie tuż po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Ten utalentowany restaurator okazuje się również jednym z najlepszych nabytków izraelskiego wywiadu, który tym razem musi się zmierzyć z siatką islamskich terrorystów siejacych popłoch w Holandii i Anglii.
.
Temat jak najbardziej aktualny, a dzięki kontaktom autora z agentami CIA, nakreślona fabuła jest niezwykle realistyczna. Podobnie zresztą jak temat rozrastającej się w Europie społeczności muzułmańskiej, o czym autor wspomina już na początku książki cytatem z Bernarda Lewis'a : "On present demographic trends, by the end of the twenty- first century at the latest, Europe will be Muslim". W książce jest też wiele odniesień do często pomijanej przez polityków i dziennikarzy kwestii, a mianowicie faktu, że centrum światowego jihadu wcale nie jest, jak chce się nam wmówić Afganistan czy Irak, ale Egipt.
.
Książki Daniela Silvy napisane są w niezwykle, jak to nazywam, "szybkim" stylu: akapit goni akapit, a każdy rozdział stawia nowe pytania, dzięki czemu powieść ma konstrukcję niezłego filmu akcji. Dowiedziałam się zresztą, że już prowadzone są rozmowy z wytwórniami filmowymi na temat przeniesienia na ekran jego prozy. Myślę, że będzie to niezły kawałek kina szpiegowskiego.
.
Tymczasem jednak zaczynam polowanie na nieprzeczytane jeszcze przeze mnie książki tego autora, których napisał już 10, debiutując powieścią "The Unlikely Spy". Wiem, że większość jego pozycji została przetłumaczona na polski, choć jak do tej pory miałam przyjemność czytania go w oryginale. Na długie zimowe wieczory polecam więc Daniela Silvę, by zanurzyć się w świat szpiegowskich intryg. Choć jak dla mnie wszystkie książki są jak zwykle za krótkie.

sobota, 5 stycznia 2008

Knock, knock... Potem KNOCK, KNOCK!!! Nachalnie i bezczelnie. Siedzę w fotelu i nawet nie podnoszę głowy od lektury. DRRRRRRRRR.... Nieznośny dźwięk dzwonka, który już nie raz mnie przestraszył, i tym razem drażniąco się odzywa. Krótkie przekleństwo i zwlekam się z wymoszczonego kocem siedziska. Otwieram drzwi. Ryzykownie, ze złości, nawet nie patrzę w wizjer.
.
- "Dzień dobry"- odzywa się miło miła pani o o bardzo miłej aparycji. "Nazywam się Dorota i to świetnie, że panią zastałam, bo chciałabym przedstawić taką książeczkę...".
.
Działam całkowicie instynktownie, kręcę głową i stwierdzam przekonująco, że nie jestem zainteresowana.
.
-"Ale dlaczego?"- pani pyta mile ze szczerym zaskoczeniem w głosie. "Czy pani z reguły nie rozmawia ze świadkami Jehowy czy jest pani innej wiary?".
.
Błyskawicznie postanawiam zamknąć kobiecie usta na zawsze i mówię, że jestem niewierząca.
.
Chwila wahania. Czyżby ten scenariusz nie był jeszcze przerabiany na lekcjach z religijnej propagandy?
.
Na klatce gaśnie światło, pani sięga do włącznika, i w momencie gdy rozbłyska żarówka, także i ją coś oświeca. Przypomniała sobie pewnie i odpowiedź na ten wariant nieprzychylnie toczącej się rozmowy.
.
-"Bo wie pani, każdy w swoim życiu traci czasami wiarę... Na skutek różnych okoliczności... Ale...".
.
-"Nie! Dziękuję! Do widzenia!"- uppps, szybka myśl, że to ostatnie wyrażenie było nie na miejscu.
.
-"To ja pozwolę sobie jeszcze kiedyś wpaść i porozmawiać na ten temat. Do widzenia".- miła pani mówi z uśmiechem.
.
SHIT!!!

czwartek, 3 stycznia 2008

Podejrzane
.
Fragment rozmowy z chatu, prowadzonej przez mego znajomego z zainteresowaną:
.
On: A jak spędzasz wolny czas?
Ona: Lubie dobry film, dobro kiążke
On: Dobro, znaczy jako? :)
Ona: Przygodowo, dokumentalno
On: No to cześć! Miło było poznać tako fajno koleznke.

środa, 2 stycznia 2008

Radosny czas świąteczno- noworoczny, a ja się miotam między totalnym brakiem energii a depresyjnym "nie-humorem". Popadam w żale i złości, w szały beznamiętności i nierozwiązłości. Zasypiam w przepaściach kołdry nieczuła na świat wokół mnie.