poniedziałek, 28 grudnia 2009

I co?

I co? Święta, święta i już po. Choć ja mogę raczej napisać : Wolne, wolne i już po. A było słodko z moim synkiem, który już jest taki samodzielny i zmienia się niemalże z dnia na dzień. Coraz więcej rzeczy go interesuje, coraz więcej umie. Ostatnio stał się miłośnikiem puzzli i książeczka z puzzlami w środku jest teraz najwyżej na liście zabawkowych hitów. Może godzinami dopasowywać części układanki, a co zabawniejsze świetnie mu się to udaje. Mój mały zuszek! Tak ostatnio coraz częściej go chwalę, za drobostki i za całokształt. Za to, że jest.
.
Czas wolny to wreszcie czas dla literatury. Tuż przed świętami dostałam nowe Zeszyty Literackie, a tam mnóstwo niezwykłych tekstów, których urywki na pewno przytoczę, jak tylko niesubordynowany serwis komputerowy zwróci mi mojego laptopa. A tak swoją drogą, okazuje się, że tak jak ciężko mi żyć bez potężnego kalendarza (do którego zawsze dopasowuję torebki), tak samo dziwnie jest bez mojego komputera. Mam tam przecież cały swój świat- ebooki, moją pisaninę, wszystkie ulubione strony internetowe. Taki jest dzisiejszy multimedialny świat.
.
A jak Wam minęły święta?

sobota, 26 grudnia 2009

Midnight blues

Come rolling into town unaware

Of the power that you have over me

And what am I to do

With hello how are you

Nothing’s ever said that should be

.

And I don’t care about you

If you don’t care about me

We can go our separate ways

If you want to

The ties of love are strong

But they can be undone

And we’ll go our separate ways

If you want to

.

I’m turning into me, not you

I can change my mind not my blood

And not all who love are blind

Some of us are just too kind

We forgive too much

And never speak our minds

.

And I don’t care about you...

.

I’m giving up on you

And I’ll turn my heart to something new

And we’ll go our separate ways

If you want to

.

I stood out in the rain

Holding my breath

Waiting for you

You never came

You broke my heart

You broke my heart

I know who’s to blame

You’re to blame

And I don’t care about you ...

środa, 23 grudnia 2009

Wigilijne puchy

Jadąc do pracy trafiałam na same zielone światła! Ruch na ulicach- znikomy. Teraz siedzę w pracy samiusieńka (reszta gotuje święta), pogrążona w półmroku ponurego dnia, popijam zieloną herbatę z kaktusem i dociera do mnie, że te święta nie są tak świąteczne, jak bywały w latach zeszłych. Pomijam już fakt, że moja rodzina jest wyznania prawosławnego, co ni mniej ni więcej oznacza, że wigilię obchodzimy 6 stycznia, ale jednak wyznacznikiem " świąteczności" było dla mnie zawsze Boże Narodzenie zgodnie z kalendarzem gregoriańskim.

No i w tym roku jakoś mi wszystko umknęło przed nosem. I te kolędy, i Mikołaje, i zakupy, i choinki... . Jakoś tak bardziej nerwowo, zawodowo i przez palce uciekł mi ten grudzień. Głowa stale zaprzątnięta myślami treści niepoprawnej. Telefon dzwoniący non stop od rana do wieczora. Brak wytchnienia w domowych pieleszach. I tak jak zmarnował mi się się sierpień, grudzień w zasadzie też mogę spisać na straty.

Ale Wam Kochani- najlepszego na święta!

Sushi maki

Nigdy nie próbowałam sushi. Zawsze wydawało mi się to nazbyt egzotyczne, niedostępne, ale głównie bałam się zepsuć sobie pierwsze wrażenie jakimś źle przyrządzonym, nieświeżym alla sushi. Dlatego też postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek miałabym się na nie skusić, musi to być coś pewnego- albo w jakiejś knajpce w Tokio, albo przyrządzone domowym sposobem przez jakiegoś znawcę.

No i stało się- w sobotę pożarłam swoje pierwsze sushi, zrobione przez K. Cóż mogę rzec- po prostu genialne! Jestem zachwycona! Było przepyszne! To połączenie nowych smaków- wyśmienite! Od soboty jestem zatem miłośniczką i muszę sama spróbować zrobić sushi.

A jak już o kulinariach rozmawiamy, to w nowym pakiecie telewizji kablowej mam teraz świetny kanał: kuchnia tv. Mogę zasiąść wieczorem i bez końca oglądać programy o wytwarzaniu serów, o winiarstwie, biznesie restauracyjnym i tradycyjnym sposobie na pesto alla genovese. To zupełnie tak, jak z programami podróżniczymi, które wciągają mnie od pierwszej minuty. I niech mi ktoś powie, że wytwarzanie i przygotowywanie jedzenia ( i mam tu na myśli slow food) nie jest sztuką.

środa, 16 grudnia 2009

Zzzz ... ima

Zima, zima, zima... . A już myślałam, wróć, miałam nadzieję, że jednak o nas zapomni. Że nie spadnie biały puch, że nie trzeba będzie wyciągać puchowej kurtki. W tym roku jakoś wyjątkowo jestem anty. Dlaczego ... ? Nie wiem.

A poza tym zauważyłam, że wpadam w przesadę jeśli chodzi o wielokropki. Pełno ich ostatnio w moich tekstach, w moich myślach.
Niedopowiedzenia,
zastanowienia,
poszukiwania.

Dzisiaj Dzień bez Przeklinania- yeah, forget it.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Zaległa opowieść o koncercie...

I znowu było cudownie!
Wczoraj wieczorem (06.12.2009) po trzech beznadziejnie beznadziejnych polskich suportach (choć to naprawdę zbyt wiele powiedziane) i znacznie lepszym Markonee (oficjalnym suportem Wingera na tej trasie koncertowej) na scenie warszawskiej Progresji wystąpił Kip Winger.
.
Hmmm, wystąpił? Raczej dał czadu! Chyba nikt z tej (niestety) niewielkiej publiczności nie był zawiedziony. Tym bardziej, że to pierwszy koncert Wingera w Polsce, na który niektórzy fani (K. :) czekali latami. Było energetycznie, pozytywnie. Po prostu - półtorej godziny genialnej, odjazdowej muzyki. Amerykański rock na najwyższym poziomie. Winger zagrał swoje największe przeboje, a także kilka utworów ze swojej ostatniej, naprawdę niezwykłej płyty.
.
A gdy koncertowe emocje już zaczęły opadać, Kip wyszedł podpisywać płyty i można było sobie z nim zrobić zdjęcie, i nawet mu zaśpiewać, co ni mniej ni więcej uczyniłam ja, we własnej osobie.
.
Zainteresowanych twórczością Wingera zapraszam na jego stronę Myspace i Official Winger Channel na YouTube.

sobota, 5 grudnia 2009

Julie & Julia


Lubię ciepłe, piękne filmy o tym, że w życiu się udaje, że życie to nie zombieland, że każdy może się odnaleźć, choć się zagubił i że to jest naprawdę możliwe. "Julie & Julia" ze świetną Meryl Streep i Amy Adams takim właśnie filmem jest. Rozbawił mnie i "rozpłakał" pozostawiając z ciepłymi myślami w środku grudniowej nocy. Polecam! Świetne kino.

Łąki Łan

Wczorajszy koncert zespołu "Łąki łan" to ponad godzina pozytywnych wibracji i świetnego muzykowania, a wszystko to okraszone odjazdowym wyglądem zespołu. Rzadko się bowiem zdarza oglądać dorosłych mężczyzn poprzebieranych za owady :). Zainteresowanych zapraszam na stronę zespołu na MySpace.
.
A tymczasem ...
... jesień w pełni, jesień gnębi
... zewsząd wyskakują mikołaje (i świetnie bo przynajmniej nie jest tak szaroburo)
... kolejny "karp" świąteczny w trójce
... piwa z przyjaciółmi w Odeon Jazz Club
... pierwszy i ostatni raz żołądkowa z mlekiem
... praca, praca, praca, przyjemność, praca