niedziela, 31 stycznia 2010

Epifanie

Późny wieczór, samotna stacja benzynowa oświetlona jaskrawo pośród ciemnej, zimowej nocy; mróz i gęsto padający śnieg- poczułam się jakbym znalazła się na obrazie Hoppera.
.
Gwarna rozjarzona galeria, mrowisko szukających, kupujących, tułających się. Spojrzałam w okno kafejki. Przy stoliku tuż przy szybie chłopak i dziewczyna- zapatrzeni w siebie, miłośnie milczący. Uśmiechnęłam się do siebie. Stęskniona...

piątek, 22 stycznia 2010

Prostota z prościzną czyli niebo w gębie

Uwielbiam samotne zakupy w hipermarkecie.
Nikt nie słyszy jak klnę, jak się wkurwiam, że ludzie, że odległość, że koszyk zjeżdża na manowce... . Z listą zakupów przemierzam rozległe alejki, rozkoszuję się blaskiem i ciepłem milionów jarzeniówek, zatrzymuję przy rozgałęzionych do szczytów przyzwoitości półkach, a przy kasie dostaję moralniaka, jak po pierwszych piwkach skrycie pitych w parkowych zaułkach. I w zasadzie wszystko byłoby "be", gdyby nie fakt, że utrudzona tymi wojażami, w zaciszu domowym, gdy ochłonę już od tych blasków, hałasów i nieustannego gwaru, mogę się czasem porozkoszować tymi podniebiennymi błogościami, co żem je z takim trudem do domu przytargała. Bo cóż może być bardziej niebiańskiego od kawałka świeżej bagietki z Montagnolo affine cudownie rozpływającym się w ustach, albo garści kiełków fasoli mung rzuconych niedbale na liść sałaty? Macie jakieś typy?

czwartek, 21 stycznia 2010

Ksiądz- i jeszcze po kolędzie

Tak, nadchodzi ten okres roku, gdy w naszym wierzącym i praktykującym państwie, pełnym chrześcijan kochających bliźniego mniej niż siebie samego, do drzwi większości domostw puka Pan Ksiądz. Nieznoszącym sprzeciwu krokiem przekracza próg domu, omiata wzrokiem mniej lub bardziej zamożne chałupy, pokropi, poszepcze, ukoi smutki i pobłogosławi na nowy rok, a potem zgarnie do kieszeni należną kopertę i pomknie dalej głosić dobrą nowinę.

Ci, którzy mnie znają, albo czytają tych słów kilka, które czasem uda mi się wyprodukować, wiedzą, że moje przekonania religijne od niezbyt fanatycznych zeszły na całkowicie angostyczne  manowce. Wszelkie więc głoszone dogmaty i rytuały, którym poddajemy się w ramach tzw. hucpy religijnej, po ich przemyśleniu stały się dla mnie dość ciekawym materiałem poglądowym.

Więc wracając do Pana Księdza Po Kolędzie zauważyłam, że jego zapowiadane przybycie zawsze kwitowane jest głośnym wzdychnięciem zniechęcenia. Wizyta zawsze łączy się bowiem z przymusem nadprogramowego sprzątania, z koniecznością bycia w domu o konkretnej porze, co z kolei często wiąże się z opuszczeniem innych, bardziej ciekawych zajęć. Jakoś nie zdarzyło mi się jeszcze usłyszeć okrzyku, ba, choćby szeptu radości związanego z przybyciem w progi domu bożego wysłannika. Nie raz za to z oburzeniem komentowano moją antypostawę, która nie przewiduje wizyt tego jejmościa w moich skromnych progach. Było kiedyś jakieś powiedzenie o drzazgach i belkach w oku, ale w sumie czy to ma znaczenie, skoro i tak wszyscy smażyć się będziemy w ogniu piekielnym?

sobota, 16 stycznia 2010

Trafiony, zatopiony

Odebrałam " Cząstki elementarne"- utonęłam w lekturze- po uszy. Świetna proza!

"Opowieść o ludzkim życiu może być tak długa lub tak krótka, jak kto sobie życzy. Opcja metafizyczna, albo tragiczna, ograniczająca się koniec końców do dat urodzenia i śmierci, tradycyjnie wypisywanych na płycie nagrobnej, ma naturalnie tę zaletę, że jest wyjątkowo zwięzła."

Cząstki elementarne, Michel Houellebecq

sobota, 9 stycznia 2010

Wypadki myślowe

Rozbiórka
Los biurka

Wypisy duchowo użyteczne

"Chwilo, trwaj? Ile musiało się przesiać czasu,nieszczęść, błędów, by chciał to powiedzieć. Od dawna przecież nie potrafił żyć w "teraz", zawsze pełen wspomnień, nostalgii, lub wychylony w przyszłość, czegoś pożądliwie oczekujący, by spełnione porzucić i poszukiwać dalej. (...) Nie umieć sobie powiedzieć, "właśnie to jest twoje życie, teraz, nie czekaj na inne, odczuj je wreszcie". Przekleństwo."

"Zielony płomień" Andrzej Franaszek, Zeszyty literackie 2009 nr 4

piątek, 8 stycznia 2010

Edukacja

Czy wiecie kto to jest Kitka i Pompon?
Jeśli nic Wam nie świta w główkach- nie przejmujcie się. Nie są to postacie z żadnego kanonu lektur szkolnych, a już tym bardziej nie z klasyki światowej prozy. Kitka i Pompon to przybysze z kosmosu (choć nie z poczciwej i tchnącej sentymentalizmem Matplanety). Te różowo- niebieskie stworki przybyły na Ziemię, by eksplorować nasze zasoby fauny. Ulokowały się sprytnie w jakimś angielskim, podmiejskim zoo i podglądają nasze ziemskie zwierzątka, dzieląc się nabytą wiedzą z rzeszami małolatów oglądających kanał Mini Mini w nieprzyzwoitych dla pracujących dorosłych godzinach.

W zasadzie nie byłoby o co bić piany, bo bajka owa w porównaniu z innymi wytworami wyobraźni chorych twórców animacji dziecięcej, jest całkiem przyzwoita. Zastanowił mnie tylko dzisiejszy odcinek, w którym poszukujący przygód i rezolutny Pompon natknął się w zoo na niespotykany do tej pory obiekt, a mianowicie na wielką kupę. Dodam, że bajka łączy komputerową animację (czyli głównych bohaterów i ich statek), z normalnym obrazem filmowym, tak więc rzeczona kupa była ukazana w całej swojej krasie. Ale gdyby tylko o jedną kupę chodziło ... . Pompon, niebieski dociekliwiec, chciał dowiedzieć się koniecznie, kto pozostawił po sobie tę wielką kupę gnoju :).

Ponieważ w pobliżu nie było sprawcy, bystry kosmita postanowił poszukać w zoo innych kup i metodą dopasowywania odnaleźć właściciela opisywanej pozostałości. Dzieci mogły więc obejrzeć kupy w najróżniejszych rozmiarach i kształtach- mniejsze, większe, bardziej lub mniej kolorowe. Gdy pod koniec bajeczki udało się wreszcie ustalić, że monstrualne gówienko pozostawił po sobie łoś, Pompon, który zwykł po każdym swoim nowym odkryciu uwieczniać je, zapewne dla swych potomnych kosmicznych krajan, narysował siebie, a obok swoją wielką kupę. Okraszone to zostało soczystym pierdnięciem w wykonaniu przemiłej koleżanki Pompona- Kitki.


czwartek, 7 stycznia 2010

Po

Wiersz o wyzwoleniu, o stopieniu się z chwilą... . Piękny.

"Po"

Opadły ze mnie poglądy, przekonania, wierzenia,

opinie, pewniki, zasady,

reguły i przyzwyczajenia.

Ocknąłem się nagi na skraju cywilizacji,

która wydała mi się komiczna i niepojęta,

Sklepione sale pojezuickiej akademii,

w której kiedyś pobierałem nauki,

nie byłyby ze mnie zadowolone.

Mimo że jeszcze zachowałem

kilka sentencji po łacinie.

Rzeka płynęła dalej przez dębowe i sosnowe lasy.

Stałem w trawach po pas, wdychając dziki zapach

żółtych kwiatów.

I obłoki. Jak zawsze w tamtych stronach,

dużo obłoków.


Nad Wilia, 1999
Czesław Miłosz



Zamówiłam "Cząstki elementarne" by Michel Houellebecq. Simply can't wait ... .

środa, 6 stycznia 2010

Aerial photography

W ostatnim "Zwierciadle" przeczytałam artykuł o Kacprze Kowalskim- architekcie parającym się fotografią, którą uprawia nieco inaczej niż większość nas maluczkich. Jego wielką pasją jest bowiem latanie paralotnią. I stamtąd, z niebieskich przestworzy, fotografuje świat. Odnalazłam te niezwykłe dzieła na stronie internetowej autora. Co więcej, Kacper Kowalski prowadzi również bloga, na którego również zapraszam.

wtorek, 5 stycznia 2010

Stan czytelnictwa

No właśnie! Przeglądając szatę swego bloga natknęłam się na "sekcję" Czytanki 2009 i przeraziło mnie to, co zobaczyłam. Wydawało mi się, że jak urodziłam Domka to mój stan czytelnictwa upadł poniżej dopuszczalnego poziomu. Byłam w błędzie. Rok 2009 był chyba najmniej "zaczytanym" rokiem w historii mego życia (pomijając lata 1-5, gdy jeszcze nie umiałam sklecić litery do litery). I może nie tyle czasu, co chęci mi brak. I gdy już się zbliży ta chwila, że za moment będę mogła zasiąść wygodnie na kanapie, otworzyć książkę i zatopić się w fabule, coś mnie nagle odrywa od tej chwili, rozkojarza, myśli odpływają w niebezpieczne rejony.

Rok 2009 niełaskawy był dla prozy. I to chyba właśnie z braku możliwości długiego skupienia się powędrowałam w stronę poezji. Ale choć krótsza to forma, wcale nie mniej przez to treściwa, czego zresztą próbowałam kilkakrotnie dowieść na tym właśnie blogu. Nie mniej jednak, mam nadzieję, że w tym roku nadrobię zaległości, choćby po to, by zawstydzić Turbodymomena :)

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Z biegu ...

Coś! Cokolwiek! Wrzucić tu parę słów. Na chwilkę choćby się zatrzymać, ogarnąć myślą jedną, dwiema te godziny przelotnych urywków wyobraźni. Jedno celne zdanie. Myśl dnia.
Czy tak się w ogóle da?

niedziela, 3 stycznia 2010

Z Nowym Rokiem

I już po sylwestrowych szaleństwach. Kac wyleczony, zmęczenie odespane, postanowienia zrobione. Zabrakło mi czasu, by napisać parę słów o tym roku, który minął. Bo to był czas pełen skrajności: szczęścia i smutku, nadziei i jej braku, wlotów i upadków, spokoju i niepokoju. Bardziej niż zwykle odczuwało się tę nierówność losu. Ale ponieważ jestem w melancholijnym nastroju i wyliczanie rzeczy, które nie do końca były tego roku piękne spowodowałoby tylko pogorszenie mojego aktualnego stanu ducha, skupię się tylko na tym, co było dobre.

Odkrycie roku: mojito i sushi, Bruno Pelletier, Richie Kotzen, Kip Winger
Odkrycie siebie: więcej we mnie nieodkrytego niż się spodziewałam
Związek: najbliższy przy ciągle zmieniającym się barometrze uczuć
Syn: wzrastający, dojrzewający, niewinny, słodki
Przyjaźnie: nowe i stare, wciąż żywe, inspirujące
Twórczość: upragniony powrót inspiracji
Poezja: Kalliope, Erato i Euterpe ciągle odkrywane
Życie: wciąż bardziej skomplikowane
Harmonia: ciągle poszukiwana, w tym roku mniej jej niż zwykle