poniedziałek, 7 grudnia 2009

Zaległa opowieść o koncercie...

I znowu było cudownie!
Wczoraj wieczorem (06.12.2009) po trzech beznadziejnie beznadziejnych polskich suportach (choć to naprawdę zbyt wiele powiedziane) i znacznie lepszym Markonee (oficjalnym suportem Wingera na tej trasie koncertowej) na scenie warszawskiej Progresji wystąpił Kip Winger.
.
Hmmm, wystąpił? Raczej dał czadu! Chyba nikt z tej (niestety) niewielkiej publiczności nie był zawiedziony. Tym bardziej, że to pierwszy koncert Wingera w Polsce, na który niektórzy fani (K. :) czekali latami. Było energetycznie, pozytywnie. Po prostu - półtorej godziny genialnej, odjazdowej muzyki. Amerykański rock na najwyższym poziomie. Winger zagrał swoje największe przeboje, a także kilka utworów ze swojej ostatniej, naprawdę niezwykłej płyty.
.
A gdy koncertowe emocje już zaczęły opadać, Kip wyszedł podpisywać płyty i można było sobie z nim zrobić zdjęcie, i nawet mu zaśpiewać, co ni mniej ni więcej uczyniłam ja, we własnej osobie.
.
Zainteresowanych twórczością Wingera zapraszam na jego stronę Myspace i Official Winger Channel na YouTube.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz