niedziela, 7 listopada 2021

Są takie słowa ...

Są takie słowa, które w punkt określają całą istotę zjawiska.
Są nawet takie, które w zaledwie kilku gwiazdkach potrafią określić nasz stosunek emocjonalny (***** ***).
A ja, na swoje własny potrzeby, udomowiłam właśnie przypadkowy lapsus słowny, poczyniony przez Dominika podczas niedawnego spaceru z psem.
„Karotka mamo, ma bardzo piękne umaRszczenie.”- stwierdził Domek, stoicko po swojemu zachwycony.
„Umaszczenie, synu. Piękne umarszczenie to mam ja.” – odpowiedziałam i od razu zdałam sobie sprawę, że w końcu znalazłam słowo przyjazne, swojskie; słowo, które nie straszy i zdejmuje powagę.
Moje umarszczenie to proces wieloletni. Proces nieodwracalny. Proces, który próbuję zatrzymać, a jednocześnie pozwalam mu na dowolne nadpisywanie gładkiego niegdyś czoła, okolic oczu. Proces, który kilkoma wkłuciami zniknąłby z pola widzenia, ale nigdy spod powierzchni skóry.
To efekt lat doświadczeń.
Czasem myślę, że efekt całkiem efektowny; coraz częściej zupełnie się z nim nie zgadzam. Czasem mówię, że akceptuję każdą linią życia zarysowaną na mej twarzy; coraz częściej zastanawiam się jednak jak można prościej, bez zakrętów.
Umarszczenie to efekt nieustannego poszukiwania balansu i okresowego wpadania w skrajności.
Umarszczenie przez umartwienie.
Umarszczenie przez zdziwienie.
Umarszczenie przez zębów szczerzenie.
To ciągłe poszukiwanie rozwiązań. Korzystanie z zaleceń specjalistów.
Retinole, peptydy, „hialurony”. Strzykawki, lasery, skalpele.
Radości, wdzięczności, miłości. Spokoje, przyjaźnie, przygody.
Żadne z nich nie wykluczają się wzajemnie.
Te ostatnie jednak ponoć działają najlepiej.
I tym optymistycznym akcentem kończę swoje Słowo na Niedzielę!
Dobrego dnia!