sobota, 27 sierpnia 2022

Zapiski z frontu późno- wczesnego macierzyństwa Part 2

 

1. Kwestie dietetyczne uznaję za rozwiązane. Małe dziecko znakomicie ułatwia dotrzymanie okien żywieniowych.
Wstajesz i się nie żywisz do 11, bo … żywisz.
2. Zanim było dziecko, to byłam ja! Postanowiłam nie zapomnieć o sobie. Szczotkowanie ciała, pielęgnacja twarzy, włosy.
Poza tym szum prysznica koi i skutecznie wygłusza wszystkie dźwięki z nawoływaniem dziecka włącznie.
3. Zanim było nowe, to od 14 lat jest też to stare dziecko. A ono wciąż potrzebuje.
Nie dość że chodzi po domu i żąda jedzenia, to najbardziej jednak uwagi.
Gadamy o kolejnych odcinkach Breaking Bad, oglądamy Zbrodnie po sąsiedzku, rozkminiamy historię.
Czasem naprawdę wystarczy uważnie posłuchać, tym bardziej że repertuar słowny ma znacznie bogatszy niż oparta na samych samogłoskach mowa Mikołaja.
Aaaaaaaaaaaaa jeśli kiedyś skończy na terapii- no cóż. Jak mówi moja terapeutka, każdy kto ma matkę w końcu na niej skończy. Także jestem rozgrzeszona.
4. Śmieszna sprawa tak sobie samej robić zastrzyki w brzuch.
Najpierw opór, potem wchodzi jak w masło, aż do momentu przebicia się przez powłoki, gdy następuje delikatne pyk i jesteś w środku. Powoli wstrzykujesz zawartość. Czasem poczujesz delikatne bul, bul, bul…
Pielęgniarstwo musi być perwersyjnie przyjemne.
5. Cisza przy dwójce dzieci jest na wagę złota. A dokładnie 3,2 kg+ 55 kg.
W kryzysie włączam mantry. Koi mnie, że nie kumam o czym śpiewają.
6. Kupa ma być jak musztarda- powiedziała położna.
Zgodnie z polskim powiedzeniem to musztarda ma być po obiedzie, a tymczasem przed, w trakcie, po, pomiędzy, w tak zwanym międzyczasie…
Dom musztardą pachnący …
Przy pewnej dozie wyobraźni i dobrych wiatrach można się poczuć jak na francuskiej prowincji w okolicach Dijon. Pod warunkiem jednak, że stoisz od zawietrznej.
7. Nocne karmienia sprzyjają słuchaniu podkastów. Oczywiście jak już człowiek zda sobie sprawę, że się obudził.
8. Sukces!!! Dziecko przeżyło kolejny tydzień.
9. Tymczasem Mikołaj w filozoficznej zadumie trawestuje Hamleta.
Żreć czy nie żreć?
Durne to pytanie.



piątek, 19 sierpnia 2022

Zapiski z frontu późno-wczesnego macierzyństwa. Part 1

1. Mój ginekolog przekonywał mnie, że wszystkie kobiety cenią sobie bardziej poród naturalny, niż cesarkę, na którą się zdecydowałam, ale z chęcią wysłucha moich doświadczeń przy następnej wizycie.
Mając nieprzyjemność doświadczenia każdego z tych rozwiązań, doszłam do pewnych wniosków- obie metody są kijowe.
Natura ewidentnie tego nie przemyślała, a ewolucja skupiła się na mózgu pozostawiając problem narodzin na etapie inflacyjnym- aaa „rozwiąże się samo”.
Nie mniej jednak pomimo stresu i bólu wybieram tę drugą opcję.
Jakoś tak się człowiek czuje … mniej porozrywany.
2. Poznałam w tym doświadczeniu nowego przyjaciela, a imię jego Ketonal.
Mały, niebieski, z twarzy podobny zupełnie do nikogo, ale sprytnie poprawia nastrój od pierwszego wzięcia.
3. Jeśli masz wspierającego partnera, który dba o Ciebie i Twoje dzieci, świetnie gotuje, przytuli gdy beczysz, bo zaczął Ci się nawał mleczny i masz ochotę popełnić podwójną mastektomię- to wszystko jest do przeżycia.
4. Okazuje się, że Twój starszy syn umie obsługiwać pralkę!!!
I jest bardzo odporny na płacze i frustracje swojego brata.
Bezprzewodowe słuchawki to genialny wynalazek.
5. Zaczęłam widzieć swoje kostki.
Moje nóżki wracają do swojej dawnej zgrabności.
Cycki urosły.
Żyć nie umierać.
6. Pampers zawsze spada kupą w dół.
Kupa przylepia się do kapci.
7. Lata spędzone na chałturach przygotowują do nocnego rodzicielstwa.
Gdy o 2 dopada Cię kryzys, a wiesz że trzeba rypać przynajmniej do 4, wypijasz szklankę bimbru, tfu szklankę wody i udajesz, że Cię to wszystko kręci.
8. Przybiliśmy sobie piątkę! Nasze dziecko przeżyło pierwszy tydzień.



sobota, 6 sierpnia 2022

Matki Polki


 Jak już wcześniej pisałam, cyklicznie co dwa tygodnie wracam jak bumerang do Pana Doktora, co to nic nie mówi, a pojawia się i znika w tajemniczy sposób.

Swoim enigmatycznym zachowaniem i marnymi zdolnościami komunikacyjnymi niezmiennie wywołuje spory wśród oczekujących pod gabinetem pacjentów. Czy obowiązuje kolejka czy ustalone godziny? Czy można już wchodzić czy nie? Czy na NFZ wciąż jest gorzej niż prywatnie?
Repertuar debat pozostaje wciąż ten sam i po kilku wizytach zaczął mnie okrutnie nudzić.
Niechcący jednak stałam się ostatnio tym przysłowiowym kijem w mrowisku, co to rozpętuje burzę, podnosi ciśnienia i swoim zaistnieniem burzy agendę podgabinetowych utyskiwań.
Niechcący wrzuciłam nieskromny kamyk do debaty o naszej feministycznej polskości. Choć w zasadzie polskość feministyczna brzmi trochę jak oksymoron, co to wewnętrznie sprzeczny nie mówi nic, ale tym samym jednoznacznie stwierdza, że coś jest nie tak.
Okazuje się bowiem, że w Polsce status kobiety w zaawansowanej ciąży jest tyleż samo widoczny, co teoretyczny.
Wtaczam się korytarzem, najpierw brzuch, potem tyłek. Zasapana, bo trzeba było wejść aż na pierwsze piętro. Nie narzekam, stwierdzam fakt. Kolejka długa w ciul- pewnie znowu potężne opóźnienie. Pytam kto ostatni, nie pytam o godziny przyjęć. Średnia wieku 70. Zdecydowana przewaga kobiet. Wszyscy zamaskowani. Poznasz ich intencje tylko po oczach.
Zasiadam na krzesełku, wyjmuję książkę, uspokajam oddech.
„Ale Pani jest w zaawansowanej ciąży to powinna na początek kolejki iść.”- odzywa się siedząca obok urokliwa starsza pani z burzą rudych, niesfornych loków. Oczy skrzą się filuternie. Czuć, że w tym ciele jest jeszcze wiele empatii i radości życia.
„Dziękuję, ale nie chcę wywoływać zamieszania. Poczekam na swoją kolej.”- odpowiadam.
„To zróbmy tak- ja Panią wpuszczam przed siebie. I nie przyjmuję odmowy!” – proponuje uśmiechając się oczami.
Dziękuję jej serdecznie za uprzejmość. I miło mi się robi, że ktoś wykazał się takim przyjaznym gestem.
Po chwili zza rogu korytarza wychodzi pracująca w tym przybytku pielęgniarka. Od razu namierza mnie swoim profesjonalnym okiem i tonem nieznoszącym sprzeciwu nakazuje – „Zapraszam Panią za mną!”.
Nim się zorientowałam stałyśmy już na początku kolejki.
„Szanowni Państwo! Ta Pani jest w zaawansowanej ciąży, zatem należy jej się miejsce poza kolejką. Bardzo proszę o jej przepuszczenie i jak tylko wyjdzie pacjent to Pani ma pierwszeństwo.”- wyperorowała stanowczo, acz przyjaźnie pielęgniarka.
I ni stąd ni zowąd znajduję się pod ostrzałem zniechęconych i nieprzyjaznych spojrzeń. Ech, gdybyście usłyszeli ten pomruk niezgody, szum zdrady narodowej, szepty niezadowolenia, które zburzyły spokój poczekalni.
Nagle z tej ogólnej, utajonej niezgody wyrywa się głos pewnej aktywistki, która odważa się głośno i dobitnie wypowiedzieć zdanie, które zdaje się podzielać większość niezadowolonego towarzystwa.
„Proszę Pani, a jak ja bym miała sto lat, to też by mnie pani wpuściła bez kolejki???” – zapytała głośno zażywna kobiecina z siwym kucykiem, nie kryjąc złośliwości.
Pomruk aprobaty rozszedł się po korytarzu. Tu i ówdzie zobaczyłam znaczące potakiwania głowami.
Pielęgniarka stanęła jak wryta.
Ciężko było stwierdzić, co zaskoczyło ją bardziej- ostentacyjne podważenie jej autorytetu czy retoryczność pytania (no bo kto w Polsce dożywa takiego wieku).
Wykorzystując wahanie piguły, staruszka przystąpiła do ataku frontalnego wyciągając z rękawa etos, który całkiem niedawno pozbawił nas kobiety decydowania o naszych własnych ciałach.
Etos, który ciąga reklamówki z zakupami, pada na kolana w kościołach, opiera i gotuje całym rodzinom, zbliża do królestwa niebieskiego.
Etos, który nakazuje mężczyznom całować nas w rączki, a jednocześnie pocałować się w dupy, gdy walczymy o swoje prawa.
Etos Matki Polki – dalekiej i biedniejszej krewniaczki, jaśnie nam panującej Królowej Polski.
„Ja proszę Pani urodziłam i wychowałam kilkoro dzieci sama i nikt mnie nigdy nie przepuszczał i nie pomagał!!!” – zabrzmiało gromko w poczekalni. Zaległa znacząca, pełna oczekiwania cisza. Wyzwanie zostało rzucone.
„No co się nic nie odzywa???” – zagadnęła pogardliwie staruszka patrząc na wciąż milczącą pielęgniarkę.
„Bo to co Pani powiedziała wypada tylko pozostawić bez komentarza.”- odparła smutno pielęgniarka.
Siwy kucyk żachnął się niepocieszony, że to koniec dyskusji, a zapewne tyle jeszcze było do powiedzenia.
Pielęgniarka odwróciła się na pięcie i odeszła pozostawiając wszystkich w … no właśnie- w czym? Poczuciu niesprawiedliwości? Rozczarowania? W jakiejkolwiek zadumie? Nawet nie chce mi się spekulować.
Ja wiem, że poczułam wiele emocji naraz.
Lekkie poczucie winy, że tak niezgrabnie swym brzuchem utorowałam sobie drogę na skróty w tej kolejkowej hierarchii.
Spory smutek, że pani z siwym kucykiem naprawdę łatwo nie było, i że nie znam losów jej życia, ale na pewno nie miała wielu przywilejów, które wywalczyły dla siebie jej córki i wnuczki.
I takie poczucie, że za tą złośliwością stoją lata rozczarowań, niedoceniania, braku empatii, z którymi trzeba było się zmierzyć, wziąć na klatę i przetrwać.
Ale też pewien zawód, że pomimo ciężaru, który się niosło, nie można się zdobyć na drobny gest życzliwości mając w pamięci te zapewne liczne przykłady niesprawiedliwości, z którymi się w życiu spotkało.
Mam nadzieję, że ten okrutny etos Matki Polki zostanie pogrzebany wraz z Wami - powojenne kobiety.
I nie odbierajcie tego, jako złorzeczenia.
To raczej wyraz ogromnej nadziei, że w przyszłości żadna z Nas, ani żaden z Was, nie będzie sączyć takich zjadliwości, bo nasze wspólne doświadczenia będą pozytywne.
I tego właśnie wyraz będziemy dawać kolejnym oczekującym polskiego i (o zgrozo) niepolskiego potomstwa.