piątek, 3 października 2008

Uwielbiam ciszę. Pozwala na skupienie, poukładanie myśli, na marzenia. Uwielbiam kawę latte. Delikatna w smaku, rozkosznie pobudza. Zakopać się w kocu i pijąc gorącą herbatę z cytryną pożerać wciągajacą lekturę, za nic mając szalejącą za oknem jesień. Celebrowanie drobnych zwyczajów jest jedną z największych przyjemności w życiu.
.
Szkoda tylko, że niemal ze wszystkich musiałam zrezygnować na rzecz Małego Człowieka. Te 60 cm, które powiłam, jest tak absorbujące i wymagające, że oddawanie się rozkoszom dawnego życia stało się w większości przypadków niemożliwe. Zaskakująco jednak, człowiek szybko się adaptuje, a instynkt macierzyński każe pokochać mimo wszystko tę "małą udrękę". I zmienić swoje upodobania. Gdy szczęśliwa ukołyszę w końcu Dominika, który zaśnie snem sprawiedliwie nakarmionego, zaskakująco po 2-3 godzinach zaczynam tęsknić za jego żywym spojrzeniem i rozsyłanymi nieświadomie uśmiechami. Zdenerwowanie spowodowane nieznośnym zachowaniem rzeczonego mija jak ręką odjął, gdy tylko zastosuje jedną ze swych śmiesznych min. Niezbyt przyjemne chwile przewijania umilamy sobie rozmową, a raczej moimi opowieściami o znajdujących się na pieluszkach obrazkach najróżniejszych zwierzątek i postaci. (Swoją drogą to był naprawdę niezły pomysł by ożywić nudne pieluchy). Pomimo wszelkich niedogodności wytwarzamy sobie symbiozę- wszak pozostaniemy razem na bardzo długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz