środa, 23 grudnia 2009

Wigilijne puchy

Jadąc do pracy trafiałam na same zielone światła! Ruch na ulicach- znikomy. Teraz siedzę w pracy samiusieńka (reszta gotuje święta), pogrążona w półmroku ponurego dnia, popijam zieloną herbatę z kaktusem i dociera do mnie, że te święta nie są tak świąteczne, jak bywały w latach zeszłych. Pomijam już fakt, że moja rodzina jest wyznania prawosławnego, co ni mniej ni więcej oznacza, że wigilię obchodzimy 6 stycznia, ale jednak wyznacznikiem " świąteczności" było dla mnie zawsze Boże Narodzenie zgodnie z kalendarzem gregoriańskim.

No i w tym roku jakoś mi wszystko umknęło przed nosem. I te kolędy, i Mikołaje, i zakupy, i choinki... . Jakoś tak bardziej nerwowo, zawodowo i przez palce uciekł mi ten grudzień. Głowa stale zaprzątnięta myślami treści niepoprawnej. Telefon dzwoniący non stop od rana do wieczora. Brak wytchnienia w domowych pieleszach. I tak jak zmarnował mi się się sierpień, grudzień w zasadzie też mogę spisać na straty.

Ale Wam Kochani- najlepszego na święta!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz